galopujący major galopujący major
649
BLOG

Wywiad dla Czubkowskiej czyli o obrzydliwości

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 51

 

Wczoraj wieczorem dostałem od Sylwii Czubkowskiej e-maila takiej o to treści:

 

Witam

Piszę do Pana (lub Pani) z prośbą o wywiad. Domyślam się, że jeżeli się
Pan na niego zgodzi to tylko w postaci mailowej (choć nie ukrywam, że
wolałabym telefonicznie). Ale i za taką formę też będę wdzięczna.
Interesują nas... blogerzy. A szczególnie kwestia ich anonimowości.
Oczywiście punktem wyjścia jest Kataryna vs. Czuma. Nie ukrywam, że
wiemy kim jest Kataryna i jutro o tym będzie u nas artykuł. Choć pewnie
wiele osób to rozczaruje, ale jednak nie podamy jej nazwiska. A nie
podamy bo: 1. nie chcemy robić dobrze Czumie. 2. wbrew temu co myśli o
nas Kataryna nie chcemy jej skrzywdzić.
Pana chciałabym podpytać o kwestie związane z tym problemem:

1. Dlaczego zdecydował się Pan pisać pod nickiem: obawa przed władzą,
niechęć by znajomi wiedzieli czym się Pan zajmuje a może tworzenie
swojej "legendy"?
2. Czy w środowisku blogerów rozmawia się na temat anonimowości?
3. Jak Pan ocenia uparte trwanie Kataryny w anonimowości?
4. Czy bycie anonimowym nie powoduje, że bloger traci mandat do
krytykowania/recenzowania pracy innych?

Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź na te pytania


Pozdrawiam
Sylwia Czubkowska

 

Zawsze brzydziło mnie ujawnianie prywatnej korespondencji, ale skoro sprawy mają się tak jak się mają, no to pora wykładać karty na stół. Sylwia Czubkowska zapewniała mnie, że
1. nie chcemy robić dobrze Czumie. 2. wbrew temu co myśli o nas Kataryna nie chcemy jej skrzywdzić.

 

Jeżeli dodamy do tego fakt, że kataryna w poprzednim wywiadzie zgodziła się na wywiad telefoniczny właśnie z Czubkowską, a jeszcze wcześniej udzieliła go Mazurkowi (być może nawet osobiście), uwierzyłem, że będzie to znowu coś w stylu kataryna z Rzeszowa, pracuje w Warszawie, kocha psy i ma dobrą opinię w pracy. Tymczasem po tym co przeczytałem dzisiaj, włosy stanęły mi dęba. Albo Pani Czubkowska ordynarnie kłamie w sprawie owego nie robienia krzywdy albo nie ma zielonego pojęcia o anonimowości, internecie i o tym jak łatwo, po podanych przez nią informacjach jest kogokolwiek namierzyć. Zwłaszcza, że nazwisko kataryny już lata po necie. Podejrzewam więc, że raczej to pierwsze, niż drugie, choć naiwne zadanie od 17 maja blog kataryny milczy jest dosyć kuriozalne, bo wszyscy wiedzą, że kataryna nie pisze codziennie. Tak czy inaczej jest mi głupio, że mimochodem wziąłem udział w tej obrzydliwej nagonce, nawet jeśli za słowa wywiadzie się nie wstydzę i dziś powtórzyłbym to samo. Mam nadzieję, że zgodnie z moją prośbą wywiadu nie opublikują, bo wywiad dla tej gazety właśnie przestał nobilitować. Kogolwiek.

 

Pozostaje jeszcze kwestia Michalskiego i jego słów:

 

Okazuje się, że zmusiliśmy do milczenia Katarynę, najsłynniejszą polską blogerkę polityczną, ostatnio związaną bojem na śmierć i życie z rodziną Czumów, ojcem i synem.

 

Rzeczywiście zmusiliśmy to chyba właściwie słowo, jak podaje kataryna zaczęło się od zmuszania przez Czubkowską: albo ujawnisz się u Springera w Dzienniku i zaczniesz u nas pracować, albo dorwie Cię Fakt... ze Springera. Potem, były telefony a na koniec Michalski tryumfalnie: Okazuje się, że zmusiliśmy do milczenia Katarynę.

 

No więc rzeczywiście do milczenia ją zmuszaliście, to raz. Zmuszaliście poprzez szantaż, to dwa. Zmuszaliście kłamiąc, że chodzi wam o jej dobro, to trzy. A teraz, zdaniem kataryny, szkalujcie jej fundację. Mam nadzieję, że wypłata (oby jedna z ostatnich) będzie w tym miesiącu smakowita, w końcu tak bardzo na nią harujecie pod własnymi nazwiskami sprzedając newsa,jak to rozbrajająco napisał niejaki Jan Osiecki.

 

Jaka moja rada? Otóż na  miejscu kataryny potwierdziłbym przez nią swoją tożsamość (nie ma już nic do stracenia) i w imieniu fundacji oraz swoim własnym wysłał do Dziennika oficjalne pismo z prośbą o odszczekanie słów o zarabianiu u Kwiatkowskiego. I to o odszczekanie w takiej samej formie jak sprawa była nagłośniona. A jak nie to proces, bo na moje to już nie ma na co czekać…

 

PS GW zareagowała, czekam na redakcję Rzepy, tvn24, no i oświadczenie springerowskiej redakcji.pl (można tam jeszcze pisać anonimowo?)

 

PPS A swoją drogą ciekaw jestem, czy po tej całej aferze prawicowa blogosfera przestanie niejako z definicji uważać wszelkie fundacje za przykrywkę do różnych machlojek?

 

 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka