Rzadko się zdarza by dyskusja w salonie, niechby i nawet salonie24.pl, prowadziła do tak nieoczekiwanych niespodzianek, jak w przypadku dyskusji o prof. Kołakowskim. Oczywiście nie chodzi o niespodzianki co do samego Kołakowskiego. Tych być raczej nie może, kto go uważa za stalinistę, uważa tak nadal, kto nie uważa, ten pewnie po dyskusji zdania swego nie zmienił. Czego więc dotyczą owe niespodzianki? Ano rzec można, kilku spraw podstawowych.
I tak znakomity bloger Tad pisze No więc właśnie Kołakowski był postacią publiczną. Wszak od lat robił w mediach za dyżurnego Mędrca i Autorytet Moralny. A z kolei Helena Wolińska stała się (obok Morela) symbolem nierozliczonych zbrodni komunistycznych. Gdy zaś przecinają się drogi Autorytetu i Symbolu - prywatność blednie. Obecność Autorytetu na pogrzebie Symbolu (czy odwrotnie) siłą rzeczy przeradza się w manifestację i wręcz wymusza postawienie pewnych pytań. Tylko chorobą naszej sfery publicznej można tłumaczyć fakt, że takie pytania głośno nie padły... Więc ja pytam: jak to możliwe, że Moralista żył w tak bliskiej przyjaźni z osobą oskarżaną o udział w mordzie? (bo chyba żył?). Dodajmy – bo to ważne – migającą się od sądu...
To ważna uwaga, rzekłbym uwaga nawet bardzo ważna. Skoro pogrzeby symboli z udziałem osób publicznych, to pogrzeby, przy których prywatność blednie, to znaczy, że chyba także i śluby? A jak śluby to pewnie wesela, chrzciny, rozwody? I dalej, skoro wedle blogera tenże prywatny pogrzeb to, to samo, co na własnej działce ognisko w kształcie swastyki, albo prywatną wizyta do emerytowanego polityka, by mu podarować ryngraf, to tylko chorobą naszej sfery publicznej można tłumaczyć fakt, że nie pytamy się Gosiewskiego o jego alimenty a Ludwika Dorna o jego rozwody. Wszak polityk konserwatywny to osoba publiczna, a rozwód to dla jego konserwatywnych wyborców sprawa wręcz symboliczna. Nie podglądajmy więc tylko prywatnych pogrzebów, podglądajmy również prywatność wcześniej, jeszcze za życia, gdy oddycha całą swą piersią.
Ale nie dość, że osoba publiczna nie ma prawa do prywatności na prywatnych pogrzebach, to od razu, opinia publiczna w postaci blogera Sowińca czy Tada wie jaki były tejże osoby publicznej uczucia. I to nawet, a może zwłaszcza, gdy osoba publiczna nic o owych uczuciach publicznie nie mówiła. Od razu rzec można, że to przyjaźń, już nie tyle sąsiedzka znajomość, co właśnie przyjaźń. Wszak, gdy sąsiedzi szli na pogrzeb gangstera Dziada to pewnie z bliskiej przyjaźni. Nie może to być także szacunek do bliskich, dajmy na np. to do zmarłego męża, czy po prostu spełnienie czyjeś prywatnej prośby. Jest obecność – jest przyjaźń, a jak się można przyjaźnić ze zbrodniarzem?
No właśnie, jak się można przyjaźnić ze zbrodniarzem? Niejaki Bolesław Piecha, jak sam się przyznał, dokonał hekatomby aborcyjnej. I mimo to się z nim przyjaźnią, ba mimo to na niego głosują, został ministrem. Oczywiście życzę ministrowi jak najlepszego zdrowia, ale gdy umrze (tak jak my wszyscy) bacznie należy obserwować, kto przyjdzie na jego pogrzeb. Pogrzeb symboliczny, pogrzeb dr. Mengele. Nikt przecież z sympatyków Tada nie wątpi, że aborcja to nowy holocaust, więc wobec Piechy, Wolińska to tylko marna amatorka. No chyba, że zarodek mniej wart niż polski Akowiec, no ale wówczas cała aborcyjna logika w puch się rozpada. Albo Kaczyńscy gorsi od Kołakowskiego albo zapraszamy do ginekologa na usuwanie ciąży. Tertium non datur, tak to jest jak się zaczyna grzebać w konserwatywnej winie i karze.
Ba, można powiedzieć, że Piecha, żałował, przeprosił i mu odpuszczono. Tylko, kto może ma odpuszczać, skoro, jak o pisze Tad, co niby Kołakowski miał do „odpuszczania” Wolińskiej? Winy mogłaby Wolińskiej odpuszczać – powiedzmy – córka Nila, ale Kołakowski? Bez żartów.Bez żartów więc. Chodzi po ziemi ludobójca, a wyborcy mu odpuszczają i myślą, że jest ok. A przecież odpuszczać mogą tylko zarodki i ich bliscy, odpuszczenie innych się nie liczy. Odpuszczanie innych to żart. Skoro liczy się odpuszczenie samych ofiar, to i Kołakowskiemu odpuścić mogą same ofiary – tj. ci, których uczył. Tymczasem pisał wczoraj Wildstein, że Kuroń i Kołakowski po wielekroć odkupili swoje byłe komunistyczne zaangażowanie.Bez żartów, niby z jakiej racji Wildstein ma o tym przesądzać. Gdy Kołakowski wyjeżdżał miał lat ledwie 16…