Nie wiem czy ten kto ukradł Nicponiowi laptopa był jednym z uczestników piramidy finansowej, dzięki której Artur Nicpoń bogacił się kosztem Polaków tracących oszczędności swego życia. Ale jeżeli tak, to może była to zwykła zemsta człowieka białej cywilizacji.
Ale po kolei. Pamiętacie może ten tekst
W `95 koleś trafił na żyłę złota. Na super biznes, w którym nie trzeba było mieć nic poza determinacją i chęcią pracy. Koleś robił ten biznes 3 lata. Robił go wraz z bratem i ojcem. I zarobili na tym miliony marek. Bez przenośni. Prawdziwe miliony nieistniejących już marek niemieckich.
Ale polskie urzędy skarbowe uznały, że Koleś zarobił zbyt dużo. I postanowiły dowalić Kolesiowi podatek w trybie wstecznym. Na nic się zdały kolesiowe tłumaczenia, że przecież ma pismo z ministerstwa finansów, departament podatków bezpośrednich i opłat, w którym jak byk stoi, imiennie, jakie podatki Koleś ma płacić. Skarbówka uznała, że Koleś zarobił zbyt dużo. Nie jestem upoważniony do tego, by opowiedzieć, jak Kolesiowi udało się tego podatku, który by zrujnował jego i jego rodzinę, nie zapłacić. Być może Koleś ściemniał, jak mi to opowiadał. Nie wiem. W sumie niezbyt dobrze pamiętam nawet na czym ten patent polegał. Tyle wiem, że Kolesiowi skarbówka jeszcze jakieś pieniądze zwróciła jako nadpłacone. Bo Koleś jest z tych, którzy się okradać nie dają.
I wtedy, w 1996 roku, Koleś powiedział sobie- jak chcą się bawić w socjalizm, to beze mnie. Założył firmę na wyspach Bahama korzystając z komputera z modemem 14,400. I przestał wspierać budowę polskiego socjalizmu. Koleś policzył sobie, że płacąc Vat, podatki w paliwie, papierosach, alkoholu itp. i tak jest w stosunku do polskiego państwa na plus. To państwo nigdy nie odda mu w żaden sposób tego, co mu zabiera. Żeby jednak nie być zmuszonym do opowiadania się urzędowi skarbowemu skąd ma pieniądze, wraz z bratem i ojcem kupili rozpadający się PGR. Koleś nigdy nie miał wątpliwości, co do jakości gospodarki uspołecznionej, ale to, co zobaczył w tym kupionym gospodarstwie nie mieściło mu się w głowie. Ruina, to jest słowo bardzo, ale to bardzo łagodne.
A teraz parę faktów co do tej firmy i żył złota.
Artur M. Nicpon- dyrektor kreatywny. Od 1992r wspolnik w f-mie ARTPOL. W ramach ww f-my prowadzil biuro regionalne f-my HEROSYS RECHENZENTRUM GmBH we Wroclawiu, studiowal: filologie polska na Uniwersytecie Wroclawskim i dziennikarstwo pod kierunkiem red. Wojciecha G�ucha. Specjalista ds. komunikacji. Od 1996r pe�nomocnik firmy Castle Marketing Coproration z siedziba 43, Elizabeth Avenue, Nassau, New Providence, Bahamas. Do marca `99 dyrektor polskiego przedstawicielstwa f-my C.M.C. "
"Albin Nicpon- wlasciciel- dyrektor artystyczny, od 1990 do 1995r prezes spolki marketinowej ARTPOL. W ramach spolki ARTPOL organizowal:
- przedstawicielstwo polskie niemieckiej firmy multilevel marketingowej HEROSYSY RECHENZENTRUM GmBH- f-ma ARTPOL wykona�a dla niemieckiego kontrahenta: powolanie 11 biur regionalnych z personelem, zorganizowala siec sprzedazy bezposredniej, organizowa�a seminaria i szkolenia dla nowych pracownikow, prezentacje uslug dla publicznolci, promocje uslug, materialy poligraficzne i gadgety, materialy instrukta�owe w tym filmy i kasety audio. "
Czym była firma HEROSYS RECHENZENTRUM GmBH?
Jest taki biznes, w który nie trzeba dużo inwestować. Zysk pewny i duży. To Skyline! - krzyczą dealerzy tajemniczej firmy. Niewykluczone, że ich spotkasz. Chcesz zarobić niewielkim kosztem 20-30 tys. marek? - zapytał znajomy. - Przyjdź na spotkanie. Jest taka gra komputerowa. Skyline. (…) Centrala firmy mieści się w Bad Kissingen w Niemczech. - Działamy legalnie, płacimy podatki - zapewnia prowadzący. Firma nazywa się Herosys Rechenzentrum. Ma przedstawicielstwo w Poznaniu. Kolejny prelegent przedstawia schemat biznesu - znany skądinąd "łańcuszek szczęścia". Kto wchodzi do gry, musi znaleźć czterech następnych. Pierwszych trzech "pracuje" dla osoby, która nas wprowadziła. Dostajemy za nich po 450 marek. Czwarty zaczyna budować biznes dla nas. Od niego na nasze konto wpłynie 800 marek. Nie wychodząc z domu możemy zarobić dziesiątki tysięcy marek. - Ale trzeba wpłacić prawie 2 tys. marek - zastrzega prowadzący
Rok temu pisaliśmy o grze World Trading System, która od września 1993 r. rozwijała się szczególnie w województwach zachodnich. Wtedy kilku pracowników WTS, którzy wciągnęli do systemu ponad dwa tysiące ludzi, zgodziło się zdradzić nam prawdę o organizującej grę niemieckiej firmie Herosys Rechenzentrum z Bad Kissingen k. Frankfurtu nad Menem, tej samej, która teraz firmuje Skyline. Gra WTS zaczęła się w Pszczewie (woj. gorzowskie). Za wejście do niej płaciło się 990 marek. Podpisując umowę z dealerem firmy Herosys gracz zostawał wciągnięty na listę WTS. Za umowę trzeba było zapłacić 10 marek. Warunkiem zarabiania pieniędzy było wciągnięcie do systemu następnych chętnych, którzy wpłacali po 990 marek. Kiedy "pod graczem" byłoby sześć osób - zainwestowane pieniądze miały się zwrócić. Ale system WTS - jak wszystkie mu podobne - załamał się. Wpłacających było coraz mniej. W razie zupełnego zastoju WTS miał uruchomić "konto zabezpieczające". Z niego grający mieli otrzymać wypłaty w wysokości 75 proc. zainwestowanych pieniędzy. W Gorzowie i okolicach, gdzie gra rozpowszechniła się najwcześniej, nikt tych pieniędzy nie dostał. Gracze i reprezentanci WTS od kilku miesięcy bezskutecznie próbują skontaktować się z niemiecką centralą firmy Herosys Rechenzentrum. Telefon nie odpowiada. Szef Ronald Henning zniknął. Na jego koncie osobistym w Bad Kissingen (traktowanym jako konto firmy), z którego wyciągi prezentowali polscy dealerzy firmy, znalazło się 1 695 608 marek. Byli gracze nie są w stanie ich wyciągnąć. Procesowanie się z niemiecką firmą jest bardzo trudne - firma nie ma w Polsce prawnego przedstawiciela. Poszkodowani mogą dochodzić praw przed sądem w Bad Kissingen, co jednak oznacza szalone koszty. Gracze z Gorzowa chcą się zorganizować i razem dochodzić wypłaty - jak oceniają - kilkuset tysięcy marek. W każdy poniedziałek ok. godz. 18 w holu gorzowskiego hotelu Mieszko oszukani wymieniają się najnowszymi wiadomościami o WTS. Gramy dalej System Skyline od sierpnia ub.r. pączkuje w różnych miastach w Polsce. Firma Herosys otworzyła biura: w Toruniu, Warszawie i Poznaniu. Przedstawicielami Rolanda Henninga w Polsce są Makary Czajkowski oraz Jarosław Halasz, którzy wcześniej zaangażowali się w WTS, choć zgodnie z przepisami WTS osoby, które są w tym systemie, nie mogą tworzyć konkurencyjnych. W kraju rozwija się więcej gier, których organizatorzy obiecują łatwy zysk. Grupa mieszkańców Podbeskidzia, którzy uwierzyli w cudowność gry o nazwie European Logic System, domagają się teraz zwrotu ok. 500 mln starych złotych od jej przedstawiciela mieszkającego w Mysłowicach. Zapowiadają, że oddadzą sprawę do prokuratury. - Musielibyście zamknąć 50 takich systemów - powiedział im reprezentant niemieckiej firmy lansującej ELS. Dodał, że każdy może założyć taką spółkę i rozpocząć kolejną grę. Im ciszej, tym lepiej W poznańskiej siedzibie firmy Herosys próbowaliśmy dowiedzieć się: ilu uczestników gry Skyline wpłaciło po 1980 marek, dlaczego przelewy dokonywane są na konto w Luksemburgu, dlaczego straszy się uczestników 50-mln karą za "ujawnienie tajemnicy handlowej" etc. Mężczyzna z kierownictwa firmy, który nie podał swojego nazwiska, odpowiedział: - Nie jesteśmy zainteresowani reklamą. Żadnej prasy. Firma rozwija się, ponieważ ludzie zobowiązani są do tajemnicy i nie wydostają się na zewnątrz plotki. Wiele firm upadło właśnie z powodu plotek.(P) ą Kto ma zyski z piramidy Na całym świecie znana jest kombinacja zwana piramidą. Stanowi odmianę finansową tzw. listu łańcuszkowego (w Polsce najbardziej znane były łańcuszki świętego Antoniego). Piramida jest oszustwem. Spodziewany efekt - wygrana wszystkich uczestników - mogłaby bowiem dać tylko wtedy, gdyby brała w niej udział nieskończona liczba osób. Oszustwo dobrze widać na przykładzie: jeżeli inicjator gry sprzedaje "prawa dystrybucji" np. sześciu osobom, z których każda werbuje sześć kolejnych osób miesięcznie, to w 13. miesiącu uczestników gry powinno być już 13 060 694 016, czyli prawie dwa razy więcej niż mieszkańców Ziemi. Dlatego naprawdę i na pewno wygrywają tylko inicjatorzy gry: oni znajdują się u szczytu piramidy i ku nim zmierza przepływ pieniędzy. Gracze z niższych pięter mogą też coś zyskać, ale bez żadnej gwarancji - nie da się określić, na jakim piętrze trzeba stać, by wygrać. Pokrzywdzeni, którzy usiłują dochodzić swoich roszczeń na drodze prawnej, napotykają olbrzymie przeszkody, gdyż niezwykle trudno jest udowodnić, że celem organizatorów gry było oszustwo.
Sam Nicpoń bez skrępowania pisze o tym u siebie
Wracając do tytułowego pytania. Czy Nicpoń był złodziejem? Nie, nie był. Piramidy były wówczas jeszcze legalne. Tak jak legalna była aborcja na życzenie. Nicpoń to tylko, polactwo w swej najbardziej plugawej postaci. Zupełnie jak bandtyterka na Victoria Stadion w Londynie. Złapać polskiego frajera, wykorzystać jego naiwność, przekonać, że wszystko jest cacy i go na końcu wydymać. A potem przechwalać się kasą na blogach.