Biedna Laura nie będzie miała szansy spektakularnie utonąć, czego nie można powiedzieć o polskich siatkarzach. Oto bowiem wielki fan siatkówki i innych sportów, Lech Aleksander Kaczyński zamierza uhonorować ich medalami. Co prawda, jak na razie, złoci chłopcy nie mają dla prezydenta czasu, ale może ten czas w końcu znajdą. Jak już obskoczą wszystkie telewizje, lotniska, defilady, czy co tam rodacy Gomułki i Kuklińskiego im jeszcze przygotowali. Było nie było, poza trenerem, wszyscy mają polskie nazwiska, więc może tym razem gospodarz, nazwisk im nie pomyli.
Z drugiej jednak strony wcale bym się nie zdziwiłbym gdyby do Pałacu nie przyjechali, wszak ostatnim, który dostał komandorsko-oficersko-jakiś tam order, był sam Leo Beenhaker. A właśnie widzieliśmy jak skończył. Nie chcę przeto powiedzieć, że Pan prezydent przynosi pecha, choć pamiętam jego obecność na mundialu w Niemczech. Nie przesadzajmy, na podwórku się nie wychowywał, a siatkówka to nie polo albo krykiet, żeby móc, tak na raz, ją od futbolu odróżnić. Więc wciąż nie wiadomo czy obok Gruszki, Borubara nam Prezydent nie będzie szukał. Zresztą znamy takiego jednego konDonka, co nic, tylko kopie i kopie, jak ten debil, za przeproszeniem, za piłką biega, więc nie chcielibyśmy aby i Pan prezydent był taki.. Tedy gdy Polacy wygrali jest order, Polacy awansowali jest order, no chyba, że to lekkoatletyka, wtedy akurat medali nie ma. I dobrze, za byle co medali nie ma. Tylko kawa i pączki.
Patrząc jednak jak polscy siatkarze (i nie tylko) szanują głowę państwa polskiego, może się zdarzyć, iż teraz, po tym jak ich, niczym zacną figurę, Prezydent ukoronował, stracą dalszą motywację do gry w siatkówkę. No bo cóż można cenić wyżej od orderu od Prezydenta Polski? Co prawda przyjęcia orderu odmówił Jan Hałas, bo się Solidarność podzieliła, Bogdan Czajkowski, bo Traktat Lizboński, Dariusz Wójcik, bo nie ten mu wręczał co trzeba, czy wreszcie mąż Agaty Mróz, bo stał się ofiarą nagonki na prezia,do którego trzeba mieć szacun. No, ale to nie byli reprezentanci Polski, ci zaś nie dość, że flag w kupę nie wtykają (sport ten wciąż wzbudza emocje w salonie) to grają z orłem na piersi. I to orłem w koronie, bo korona na godle (i nie tylko na godle) to rzecz dość ważna, podstawa podstaw – rzekłbym nawet. Poniekąd są więc ambasadorem polskiej marki na świecie, która dotychczas kojarzyła się głównie z braniem, zazwyczaj w dupę, i to w każdej, większej wojnie (również tej siatkarskiej). A skoro są ambasadorami to ich Pan prezydent może z ambasadorowania odwołać, więc lepiej żeby do niego przyjechali, w końcu ktoś przecież musi zechcieć od niego te ordery odbierać.
PS Ordery prezydenckie ponoć dostali już wczoraj, a dziś odebrali je tylko z rąk premiera. I nie można tak było od razu...
Komentarze